V.R.S.
1,1 tys.

Ignorancja fałszywe objawienia pseudomistycyzm i Sławiańszczyzna

czyli jak to Polacy w XXI w. niewiele różnią się od tych z XIX w.

Ksiądz Stanisław Chołoniewski: Artykuł nadesłany - obraz z galeryi życia mego [fragmenty]


"Nie wiem jak długo byłbym w smutku i łzach gorzkich tonął — kiedy z nienacka ukazał mi się wspaniały Starzec i przerwał moje marzenia. — Strój jego był wielce poważny — lubo kroju szaty niemogłem wyrozumieć — tylko że mi się zdał do kapłańskiego podobnym. Twarz jaśniejąca , surowa i słodka na przemiany — Włos srebrny — Głos, jakoby głos potężny rzek wielu — rzek Polski — przystąpił do mnie, i rzekł, z dziwnie łagodnym lecz bolesnym uśmiechem następujące słowa : — «Dumacie i rozprawiacie wiele o Ojczyźnie — a o tych którzy wam ją utworzyli tak dobrze jak zapomnieliście. — Jakże możecie pojąć Polskę, kiedy nie wiecie jak ją pojmowali Ojcowie wasi którzy ją w chwale widzieli. — Nie płacz — czytaj i zrozum, jeźli jeszcze możesz.» I podał mi kartę niewielką gotyckimi litery od ręki zapisaną — i znikł z oczu moich. — Jeno światłość jakowaś nadziemska i postrach Boży owionęły twarz moją — przecież dość miałem mocy zatrzymać w ręku rękopism. To było w nim napisano:
««Dwoje przednieysze rozkazania umierając Pan Jezus Bóg i Pan nasz zostawić nam swoim Testamentem raczył. Jedno abyśmy się spoinie miłowali — drugie, abyśmy pokóy między sobą i zgodę świętą zachowali. Jedno z drugiego pochodzi i płynie. Miłość rodzi zgodę — a bez zgody miłość być nie może. Miłość ku bliźniemu im jest szersza tem jest lepsza. Dobrze miłować Sąsiada — lepiey wszystkie którzy w jednem mieście są, a pogotowiu jeszcze lepiey wszystkie obywatele tey ziemi polskiey, gdy im co dobrego czynim ««albo dla nich co cierpim. Także dobra zgoda i pokóy między pospolitym ludem, ale lepsza między Pany którzy ludźmi rządzą... Jako najczulszey Matki swey miłować i one czcić nie macie, która was urodziła, wychowała, nadała, wyniosła ? — Bóg Matkę czcić rozkazał; przeklęty kto zasmuca Matkę swoją. — A która jest pierwsza i zasłużeńsza Matka jako Oyczyzna, od którey imię macie i wszystko co macie od niey jest? — Która gniazdem jest wszystkich matek i powinowactw wszystkich, i komorą dóbr wszystkich. — Jeruzalem Matka nasza (mówi Apostoł) nad wszystkie Matki czci i szanowania godna. — Rozmyślcie jakie od tey Matki, od Korony i Rzeczypospolitey dobrodzieystwa i upominki macie. — — Ona wam wiary S. Katolickiey, przez którą do wieczney Oyczyzny dochodzicie dochowała, i Chrystusa Zbawienie wasze i jego Ewangelję przyniosła. Ona was od fałszywych nauk i jadów heretyckich obroniła. — Pomniycie na Matkę i jey niewypowiedzianą ku wam miłość — pomniycie na cnoty stare i wasze teraźnieysze ubóstwo, brzydźcie się pychą, która towarzyszy nędzy, a światłość Pańska znów zabłyśnie w waszych sercach, i poznacie straconą Matkę!!!" Piotr Pawęzki, stary miłośnik i Sługa Polski. — Roku od wybawienia Świata MCCCCC »»
Pierwsze tylko cyfry widne były, dalszych wyczytać niemogłem na zciemniałym od czasu pargaminie. Ocknąwszy się z tego, niewiem czy Snu czy widzenia, pokój dotąd nieznany na duszy poczułem, i odtąd dobrze już pojmuję co znaczy Ojczyzna. (...)
----
Syn ośmnastego wieku. Taki tytuł sam sobie przybrał zacny Rzeszowski, Kapitan sławnego w rewolucyi Kościuszkowskiej pieszego pułku Wodzickiego. — Ranny i wzięty w niewolę pod Maciejowicami , nadwerężył znacznie zdrowie w więzieniach Moskiewskich. Cierpienia te połączone z wyobrażeniami które podówczas były w modzie w niektórych klubach, czyli związkach patryotycznych potajemnych, dziwaczny kierunek nadały myślom jego. Do patryotycznego zapału przyłączył się w późniejszym wieku błędny mistycyzm, którym go podsycali niektórzy dawni towarzysze broni co chcieli za illuminatów uchodzić — bo ta zaraza niemiecka i do Polski zaleciała — tylko że u nas musiała przybrać więcej katolickiej barwy jak w Niemczech, i krótko trwała. — Kapitan Rzeszowski miewał więc objawienia. Rozmawiał z Najświętszą Panną Częstochowską — był przekonanym, że jest jednym z tych czterech reprezentantów całego świata, którzy mają wolność wszem ludom przywrócić — a na ich czele Polskę w blasku szczęścia postawić.
Czasem dawał do zrozumienia, że jeden z tych reprezentantów jest najwyższym — jest prorokiem zesłanym przez Ducha Ś. dla szczęścia Polski i narodów. — Domagającym się od niego natrętom — czy on tylko nie jest owym prorokiem? — odpowiadał milczeniem i z misternym uśmiechem oczy w dół spuszczał — wyciągi robił z Biblji, z Rozwalin Wolneja, które z wielkim zapałem deklamował — z Ducha Praw Monteskiego, z Contrat-Social Rousseau, z rozpraw metafizycznych P. Kalassantego Szaniawskiego, z rozmaitych gazet, i Bóg wie jeszcze z jakich zagranicznych filozoficznych wyrobów tłumaczonych na polski język, bo, szczęściem dla niego, po francuzku nie umiał — i wszystko to pakował w małe sexterniki — w tym zaś bigosie literackim wielką grały rolę modlitwy filozoficzne własnej jego kompozycyi. Zawsze jedna takowa książeczka była w zanadrzu kapitana — z niej się modlił po kościołach, stojąc wyprostowany jak świeca w kruchcie między dziadami, a ludziom pytającym się o przyczynę tego przez się obranego stanowiska, twierdził skromnie — że on jest szczere nicestwo niegodne dalej postąpić w Świątyni Najwyższego Stwórcy wszech jestestw. Nawet po spacerach sexternik był Kapitana nieodstępnym towarzyszem — bo nad nim, przechadzając się, odbywał medytacye, a kiedy kto, zdybawszy go, prosił aby mu pokazał te swoje skarby — to twarz kapitana płonęła rumieńcem, jak panienka postrzeżona z biletem miłosnym w ręku, natychmiast chował sexternik pod kamizelkę i mawiał trwożliwie: — «Widzi Pan — tego ja nie mogę pokazać — bo tego widzi Pan ludzie nie zrozumieją — ale przyjdzie czas, w którym wszystko się na jaw ukaże — przekonają się że biedny niewolnik Moskiewski prawdę ogłaszał — wszystko przepowiedział.» — I tu dopiero, jeśli dalej nań nacierano, zaczynały się świetne proroctwa przyszłego bytu Polski, którą ten poczciwy weteran szczerze kochał — a wszystkie te natchnienia przeplatane były frazesami z Rozwalin Wolneja, z Ducha Praw Monteskiego, z napuszonych metafizycznych peryodów Szaniawskiego, którego nadzwyczajnie cenił. (...) Nazywał się także czasem Filantropem, i ze łzami oświadczał, że on i mrówkę ostrożnie obchodzi, ażeby jej nie uraził. We wszystkich nowo wychodzących dziełach polskich celniejszych autorów zawsze coś znalazł, co to samo co do słowa wyrażało co on od dawna przepowiedział, a nawet że o nim samym jest tam mowa. (...)
Werner, zbliżywszy się do Kapitana, ścisnął go za rękę. W twarzy jego malowała się litościwa, serdeczna, poważna uprzejmość, patrzył się na starca w milczeniu przez chwilę, potem rzekł: Ja Ciebie poważam Kapitanie, bo wiem, że jesteś gruntownie szczery człowiek i kochasz Matkę Boską.
Kapitan, ciągle uśmiechając się misternie: Ja przyznam się Panu, że tę Królowę Nieba i Polski widział ktoś - niedawno, całą jaśniejącą w przecudnym obłoku.
Werner poczuł zaraz, że niebacznie uderzył w słabą strunę Kapitana i chciał już przerwać te zwierzania się (...) Kilku z młodzieży odezwało się: Czytałeś, powiedże nam, Kapitanie - któż to jest ten wygnaniec? Co znaczy ten podpis na owym pergaminie Pawęski? (...)
Kapitan: Ja nie wiem (z entuzjazmem). To wiem tylko, że żyje już na łonie Europy ten, który jest najwyższym reprezentantem wolności ludów, w którego ręku jest przyszły wspaniały los Polski - (uroczyście) i powiem także że go znam. (...)
P. Józef: Kapitanie nieśmiertelnego pułku Wodzickiego. Ja choć jurysta in toga przybywam żołnierzowi na odsiecz (...) Wy to panowie, młodziki literackie, chodziliście na kursa profesorów niemieckich, rozprawiacie także i o rzeczach polskich, które przed ośmiu, dziewięciuset lat i więcej u nas działy się, np. czy (...) Wanda i Krakus należą (...) do mitów poetyckiej epoki Polski czy nie? Czy słowo Sławianin pochodzi od wyrazu Sława? Szlachcic od niemieckiego Szlacht? Jakie były nazwy miesięcy u starych Sławian? I to jest wszystko bardzo dobrze i pięknie (...) Nie przeczę temu, ależ - na miłość Pańską! kiedy z takim zapałem zanurzacie się w tę bezdenną poetyczną przeszłość naszą, nie bądźcież dlatego obojętnymi dla tej, która niedawno upłynęła, która, jak to mówią, bliżej naszej skóry sięga (...) Wiecie co się niby u nas działo przed tysiącem lat a bąki strzelacie, dalipan, kiedy kto was zagabnie o Sejmie Nieustającym o Konfederacji Radomskiej. Głowę nam mroczycie rozprawami o Sławiańszczyźnie, o migracjach pierwszych tych hajdamaków co tam gdzieś, kaduk wie! ze wschodu mieli przybyć i na naszej ziemi osiąść a o rodzinach Polski już kwitnącej mało albo tak dobrze jak nie wiecie (...)
Wtem jakby nowa myśl zajaśniała na twarzy P. Tadeusza, podjął dziennik (...) I zawołał P. Tadeusz wesoło: Zgadłem - otóż macie sekret całego konceptu (...) Ta cała chryja co do słowa jest wypisana z kazania Sejmowego Skargi. Dobrze więc mówiłem, że to szubrawski figiel: zaczął niby od przycinku do naszego nieporozumienia się w rzeczach ważnych, jak to my się nie możemy zgodzić na znaczenie niektórych słów jak np. Ojczyzna a potem zakończył tę facecję obrokiem duchownym Skargi (...) Szanowny p. Werner byłby nas podobno w tej mierze oświecił zupełnie, gdyby mu nie przerwało głosu przybycie gościa."

Aż chce się machnąć na to wszystko ręką...