22 stycznia 2021

Kościół, republika i obłaskawianie islamu

(fot. Pawel L. Terlikowski / Forum)

Cywilizacja europejska tworzyła się w konfrontacji z islamem. Upada w czasie „dialogu”. Pochód islamu zatrzymywano militarnie pod Lepanto, Poitiers, Wiedniem. Później nastąpiły wieki różnego typu „kohabitacji”, przenoszonej często do kolonii i krajów podbitych przez europejskie mocarstwa.

 

Jeśli chodzi o Francję, próba ułożenia relacji z islamem trwa tu od XIX wieku. Zależnie od okresu historycznego, czasami ekspansji kolonialnej i niesieniu misji cywilizacyjnej towarzyszył Kościół katolicki i także misja chrystianizacji, a czasami kolonializm „republikański”, o wyraźnym obliczu antyklerykalnym. Francja pozostawiała po sobie w „spadku” zarówno kościoły i misje, ale i np. loże masońskie i rozmaitych rewolucjonistów. W połowie XX wieku nastąpił okres wybijania się kolonii na niepodległość. Czasami zachowywano pewien patronat ekonomiczno-kulturowo, czasami miejsce Francuzów zajmowała „bratnia pomoc” bloku sowieckiego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Francja zachowała resztki imperium w postaci tzw. terytoriów zamorskich. W kilku przypadkach (np. Reunion, Majotta) to miniatura sytuacji kolonialnej, w której ścierały się często wpływy islamu, katolicyzmu i laickiej Republiki. W metropolii odcięcie się od kolonii, zwłaszcza oddanie Algierii, spowolniło proces docierania islamu do Europy, ale tylko na kilka dziesięcioleci. Obecnie Francja europejska zaczyna mieć te same problemy, które miała np. w północnoafrykańskich koloniach. Inne są jeszcze czynniki demograficzne, ale role „kolonistów” właściwie się odwracają. Republika traci zdolności integracyjne, ulega ideologii „wielokulturowości”, tolerancji, a jej laicyzm w przypadku islamu niezbyt się sprawdza. Do tego dochodzi powolna utrata, a nawet kwestionowanie „korzeni” cywilizacyjnych w postaci chrześcijaństwa, które przez wieki stanowiły rodzaj tarczy przed obcymi wpływami.

 

Rozdział religii od państwa w koloniach

Współcześnie islam zaczął być obecny na francuskim podwórku od XIX wieku. Prawo o rozdziale państwa i religii z 1905 roku wprowadzono także we francuskich koloniach i paradoksalnie to właśnie zapewnienie „ładu” religijnego w koloniach było jednym z argumentów za przyjęciem ustawowego sekularyzmu. Już jednak wtedy na terytoriach zamieszkałych przez muzułmanów ujawniły się wszystkie sprzeczności i problemy laickości Republiki. W teorii chodziło o wolność sumienia, swobodę sprawowania każdego kultu, neutralność religijną władzy oddzielonej od religii. Na przykład w Algierii musiano jednak wprowadzić lokalne poprawki.

 

Chcąc zachować kolonialną kontrolę, dopuszczano tam pewne związki państwa i religii. Zarówno wobec religii muzułmańskiej, jak i katolickiej, stosowano inne prawa, niż metropolii. Tworzono i wspierano np. „oficjalny islam” (sic!), który miał chronić ludność przed wpływami radykałów i tzw. bractw religijnych. Przypomina to mocno obecną sytuację już w samej Francji, gdzie ostatnie pomysły mówią o tworzeniu „islamu francuskiego”, który ma stępić radykalne ostrze tej religii. Historia się powtarza. Rozwiązania w Algierii nie na wiele się jednak przydały i Francja ten kraj w 1962 roku opuściła. Francji metropolitarnej opuścić już nie mogą…

 

Republika i instalowanie się islamu

Wróćmy jednak do historii. W styczniu 1897 r. zaprzysiężony został we Francji pierwszy deputowany-muzułmanin. Był nim wybrany w Pontarlier Philippe Grenier. Urodził się jako katolik, dokonał konwersji na islam w Algierii. Była to sensacja, kiedy pojawił się parlamencie w białym burnusie. Także przedmiot żartów i kpin. Jego kariera polityczna zakończyła się dość szybko, kiedy poparł podatek od alkoholu na wydatki wojskowe, a jego region żył akurat z produkcji absyntu. Wyborcy z Pontarlier mieli go dość. Był to jednak po prostu barwny epizod parlamentarnego folkloru.

 

Muzułmanie w polityce pojawią się na dobre na przełomie XX i XXI wieku. Są tu obszary, gdzie w wyborach lokalnych lewica wygrywa tylko dzięki poparciu i zawieraniu sojuszy ze stowarzyszeniami islamskimi. Jej politycy stają się później niemal zakładnikami muzułmanów. Dotyczy to np. miejskich bastionów komunizmu. Wcześniej wygrywali tu dzięki „ludowym dzielnicom”, zamieszkałym przez robotników i uboższą część ludności. Teraz owe „ludowe dzielnice” (blokowiska) zamieszkują w większości migranci i ich potomkowie. Nowa „klasa uciśnionych” nadal głosuje na komunistów w zamian za różnego zwiększoną pomoc socjalną, ale i ustępstwa wobec islamu. W taki sposób powstało zjawisko islamogoszyzmu, czyli symbiozy islamu i lewicy. Po zamachu islamisty na nauczyciela, co uznano za zamach na laickość szkoły, rząd postanowił walczyć ze zjawiskiem „separatyzmu islamistycznego”. Jednak części lewicy trudno się z życiem w owej „symbiozie” rozstać. Dlatego niektórzy politycy, wespół z muzułmanami, nazywają działania rządu „stygmatyzowaniem” tej religii.

 

Chrześcijanie a islam we Francji

Ciekawie też wygląda stosunek francuskich chrześcijan do swoistej inwazji muzułmańskiej na Francję. Można tu mówić o pewnym dualizmie i rozdarciu. Z jednej strony coraz mocniejsze wchodzenie islamu w życie społeczne jest odbierane jako zagrożenie tożsamości kraju, który był niegdyś „najstarszą córką Kościoła”. Z drugiej strony mamy nawoływania niektórych hierarchów, ale i Watykanu, do „dialogu” i podejmowania „braterskich” i „ekumenicznych” inicjatyw. Przy francuskim episkopacie działa SRI (Krajowa Służba ds. Stosunków z Islamem). Promuje spotkania i dialog międzyreligijny pomiędzy katolikami i muzułmanami. Upowszechnia wiedzę o islamie na poziomach diecezji, utrzymują kontakty z imamami. Działa też Rada ds. Stosunków Międzyreligijnych, której przewodniczy biskup Michel Dubost z diecezji Evry-Corbeil-Essonnes.

 

Tymczasem islam stał się drugą religią we Francji. Relacje tworzą sporo praktycznych problemów, dla przykładu dla tzw. „małżeństw mieszanych”, których liczba ciągle rośnie. Problem zaczyna się już na poziomie samego ślubu, później wyboru imienia dziecka, wychowania, praktyk religijnych rodziny. Zawarcie małżeństwa w kościele jest możliwe, jeśli strona muzułmańska zadeklaruje jego nierozerwalność, wierność, chęć posiadania dzieci i możliwość ich chrztu, poszanowanie dla praktyk religijnych współmałżonka.

 

Ciekawe są tu dane z regionu Mozeli (Alzacja), która na mapie dechrystianizacji Francji wcale nie wygląda najgorzej. O prawo do zawarcia małżeństwa w kościele wystąpiło tam w 2016 roku 45 par mieszanych. Do ślubu kościelnego doszło jednak tylko w przypadku kilkunastu par. Chodzi głównie o trudności praktyczne, problemy kanoniczne, prawne, a najczęściej o kontekst rodzinny i kulturowy. Księża zajmujący się takimi sprawami mówią zwłaszcza o napięciach, jakie takie śluby wywołują w rodzinach muzułmańskich.

 

Dualizm postaw katolików

Islam dzieli chrześcijan. Według sondażu przeprowadzonego w 2018 roku przez Pew Research Center, 49 proc. praktykujących chrześcijan w Europie Zachodniej zgadzało się ze stwierdzeniem: „islam jest zasadniczo niezgodny z kulturą i wartościami mojego kraju”. Po drugiej stronie mamy dokumenty watykańskie w rodzaju  „Nostra aetate”, które są interpretowane coraz bardziej „tolerancyjnie” i „postępowo”.

 

Belgijski biskup ks. Guy Harpigny zwracał uwagę, że od czasu Soboru Watykańskiego II wzrosła liczba studiów i opracowań pozytywnie oceniających islam, a mimo tego chrześcijanie wobec tej religii wyrażają niepokój. Wydają się być rozdarci pomiędzy oficjalną linią Kościoła, która promuje dialog z islamem, a lękiem przed powiększającą się presją islamu na naszą kulturę i cywilizację. Oficjalne nauczanie idzie czasami pod prąd rzeczywistości, na którą składa się np. niszczenie kościołów na Bliskim Wschodzie, narzucanie szariatu, brak wzajemności tolerancji i pluralizmu religijnego w Europie i w krajach muzułmańskich, prześladowania chrześcijan, wreszcie prawdziwy „najazd” wyznawców tej religii na Europę Zachodnią. Teologowie zabrnęli w dialog i nie zauważyli zmiany jego społecznego kontekstu.

 

Różne stanowiska teologów

Dualizm oceny islamu pojawia się w wielu pracach teologów katolickich. Libańczyk Adel-Théodore Khoury przedstawia np. stanowisko chrześcijan Wschodu na temat islamu. Wskazuje na głębokie różnice w ocenie Mahometa, problem z autentycznością objawienia Koranu, antropologię, czy przede wszystkim na historię zbawienia.

 

Wiele współczesnych prac historyków i teologów stwierdza dziś, że Mahomet nie był pierwszym „muzułmaninem”, ale nawrócił się na formę judeo-chrześcijaństwa obecną na Bliskim Wschodzie w jego czasach. Islam jako odrębną religią, ze swoją doktryną, obrzędami i ustawodawstwem, to późniejszy wytwór powstały w kontekście podboju imperialnego. Zdaniem wielu, dialog teologiczny jest tu wręcz niemożliwy i szybko wpada w impas. Koran nazywa co prawda, chrześcijan „ludem Księgi”, ale chrześcijanie nie mogą rozpoznać siebie w tym wyrażeniu. Dla nich Słowo Boże zostało im dane „żywe”, w dniu chrztu, aby zamieszkało w ich sercach.

 

Chociaż w drugiej połowie dwudziestego wieku pojęto próby „dialogu”, to jednocześnie coraz mocniej manifestował się w świecie radykalizm muzułmanów (wojna w Libanie, Iran, terroryzm). Wreszcie pojawiła się masowa obecność muzułmanów w Europie Zachodniej. Była to na początku emigracja pracownicza, głównie z Maroka i Turcji. We Francji, także z Algierii i Tunezji. Kiedy przyszedł  kryzys gospodarczy, zaczęły się pierwsze problemy, ale imigracji już nie zatrzymano i trwa do dzisiaj. Obecnie w wielu krajach żyją już kolejne pokolenia tych migrantów, które powinny czuć się Belgami, Francuzami, Niemcami. Widać jednak zachowywanie przez nich odrębności, a nawet powrót do religii przodków w rodzinach już dawano zasymilowanych. Nakłada się na to zeświecczenie społeczeństw i ich sekularyzacja.

 

Nawrócenia

Inicjatywy nawracania muzułmanów na chrześcijaństwo nie są obecnie częstymi inicjatywami w Kościele, chociaż przynoszą całkiem dobre wyniki. Podobna działalność muzułmanów trwa jednak bez problemów. U wielu osób kwestionujących laickie rządy ich państw, powstaje pokusa wychwalania ludzi wierzących w Boga, nawet jeśli przynależą do innej religii. Uważają to za remedium na ataki ze strony laicyzmu, masonerii, czy natrętnej propagandy antyreligijnej. Islam wykorzystuje te obawy m.in. do konwersji chrześcijan.

 

Warto jednak wspomnieć, że trochę poza „oficjalnym” nurtem, rozwija się np. we Francji rodzaj misji prowadzonych wśród muzułmanów. Można tu wymienić m.in. nazwiska prof. historii Kościoła Jean-François Chemaina ze stowarzyszeniu wspierającego nawróconych i prześladowanych za wiarę muzułmanów, czy choćby dobrze znanego w Polsce ks. Guya Pagesa.

 

Nie są to jednak liczby wielkie. Jean-François Chemain mówi o około trzystu chrztach muzułmanów rocznie. Jego zdaniem, są oni jednak „wierzchołkiem góry lodowej”, bo trzeba uwzględnić także ludzi „nawróconych w sercach”. Ważne są przede wszystkim świadectwa nawróconych. Warto dodać, że za prozelityzm w większości krajów muzułmańskich grozi więzienie, a nawet kara śmierci. We Francji Kościół nie chce się afiszować z taką działalnością, a dodatkowo podchodzi często nieufnie do nawracania, które jego zdaniem jest „robotą tradycjonalistów”. W dodatku różnie są interpretowane np. słowa papieża Franciszka, który na spotkaniu z chrześcijanami z Maroka mówił np., że „Kościół wzrasta nie przez prozelityzm, ale przez świadectwo”.

 

„Rozbrojony” Kościół

Część Kościoła wyraźnie unika jakichkolwiek identyfikacji z przypisaniem go do „wojen religijnych”, czy nawet „rywalizacji religijnej”. Unika konfrontacji, a nawet przyjmuje w tym dialogu ideę niemal republikańskiego „braterstwa”. Arcybiskup Paryża ks. Vingt-Trois przyznał np. po zamachach we Francji, że „niektórzy muzułmanie mogą być radykalni, a nawet fanatyczni”, ale zaraz dodawał, że „katolicy też mogą tacy być”.

 

Nie inaczej papież Franciszek: „Jeśli mówię o przemocy islamskiej, muszę mówić i o przemocy katolickiej”. Tymczasem autor książki „Zradykalizowane meczety” Joachim Véliocas podsumowując pięćdziesiąt lat relacji islamsko-chrześcijańskich, przedstawił wiele źródeł rzeczywistego antagonizmu. Jednocześnie opisał ofensywę islamu, przy bierności katolików, a nawet obecności biskupów np. na inauguracji nowych meczetów, czy potępianiu przez nich tzw. islamofobii i prowadzenia przez hierarchów „ślepego dialogu”.

 

Republika markująca walkę z islamem

Współczesna ofensywa muzułmanów to nad Sekwaną problem triady islamu, chrześcijaństwa i laickiej Republiki. Katolicy po części wyłączają się z tej gry sami, a lata „tresury” hierarchii spowodowały, że na polu społeczno-politycznym, gdzie postępuje manifestacja islamu, są już właściwie nieobecni. Pozostaje konfrontacja islamu z Republiką, która nie bez przyczyny wystawia przeciw religijnemu rywalowi, nie tradycję i korzenie tożsamości kraju, ale pryncypia laickiego republikanizmu. O napięciach takich pisałem już wielokrotnie. Islam jako nie tylko religia, ale i pewien system społeczny, tworzy napięcia m.in. w takich obszarach jak szpitale, handel, sport, więzienia, przedsiębiorstwa, bezpieczeństwo przedmieść, działań władzy lokalnej, a przede wszystkim szkolnictwa. To właśnie z powodu zamordowania nauczyciela przez czeczeńskiego terrorystę przyspieszyły prace nad ustawą o walce z „separatyzmem etnicznym”. Ostatecznie ustawa otrzymała nazwę o „konsolidacji zasad republikańskich”. „Do tej pory państwo interesowało się radykalizacją i terroryzmem. Teraz zajmiemy się również wylęgarnią terroryzmu, czyli strukturami, które tworzą intelektualną i kulturową przestrzeń podziałów i narzucania swoich wartości” – napisał w liście do prefektów minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin.

 

Brzmi ambitnie. O założeniach ustawy już pisaliśmy. Warto jednak podkreślić, że ma ona stworzyć „islam francuski” w wersji łagodnej i kompatybilnej z laicką Republiką. Chociaż niektórzy, jak polityk Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella, mówią od początku, że projekt ustawy jest „nieadekwatny do stopnia zagrożenia”, rząd przedstawia to jako remedium na sytuację rozpychania się islamu w przestrzeni publicznej. Przypomina się jednak przykład Algierii, gdzie podjęto niemal identyczną próbę „obłaskawienia” tej religii. Historia pokazuje, czym się to skończyło…

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(7)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie